Nadszedł czas na unboxing huela.
Pewnie dla większości z Was tytuł wpisu mógł brzmieć dość kontrowersyjnie. Co to takiego Huel i dlaczego nazywa się go jedzeniem przyszłości?
Jeśli ktoś choć troszkę interesuje się żywieniem, zapewne słyszał o tzw. Zamiennikach posiłku, z angielskiego "meal replacement". Jest to nic innego, jak zbilansowana dieta, uzupełnie naszego codziennego zapotrzebowania w witaminy, mikro i makroelementy. Zamienniki posiłków występują w różnej postaci, od tabletek, poprzez proszek, i tym właśnie jest huel – jedzeniem w proszku. Ale czy naprawdę ludzie to jedzą? Na to wygląda. Huel zyskał tak dużą popularność, że z oficjalnych statystyk wynika, że sprzedali już eziesiątki milionów swoich posiłków na całym świecie.
Na Huela trafiłam całkiem przypadkowo, przeglądając facebooka i natrafiając na sponsorowaną reklamę, którym był odnośnik do strony z produktami huela. Co oferują? Oczywiście swój główny produkt, czyli proszek w różnych smakach, waniliowym, czekoladowym, truskawkowym a także bezsmakowym, do którego można dokupić około dziesięciu tak zwanych flavour boosts czyli polepszaczy smaku i samemu skomponować sobie swój własny, wymarzony smak. W swojej ofercie huel posiada także batony, gotowe szejki do picia oraz granolę do wymieszania z mlekiem i zjedzenia jako coś w rodzaju płatków śniadaniowych.
Co otrzymujemy z huelem? Poraz pierwszy, gdy składamy zamówienie, otrzymujemy proszek o dwóch wybranych przez siebie smakach, ja akurat wybrałam wanilię i czekoladę, dostajemy także miarę do odmierzania gramatury proszku, shaker oraz koszulkę, zwykły szary T-shirt z logiem huela i przy składaniu zamówienia koniecznie musimy wskazać swoją płeć oraz rozmiar, jaki nosimy. Ja jeszcze dodatkowo otrzymałam rabat od osoby polecającej, więc na swoim zamówieniu zyskałam 50 zł. Zamówienie złożyłam dopiero dziś, więc paczki spodziewam się w przyszłym tygodniu. Wadą strony Internetowej huela jest fakt, iż brak języka polskiego w tłumaczeniu, mimo iż dostawa do Polski realizowana jest za pomocą kuriera UPS i działa ponoć bardzo sprawnie, gdyż od 150 zł mamy darmową dostawę i czas oczekiwania na paczkę to okres od 2 do 5 dni roboczych. Z tego co czytałam, do Polski akurat paczki idą z Niemiec, coby było szybciej, tego pewna nie jestem dlatego też nie zaprzeczam, ani nie potwierdzam tejże informacji.
Moją relację z testowania huela otrzymacie już po przyjściu paczki, nagram Wam Unboxing oraz będę Wam relacjonować od pierwszego dnia, jak się to je, jak to smakuje i jak to wpływa na samopoczucie, uczucie sytości i czy ogólnie warto.
Tomorrowland – muzyczny raj na ziemi
Krótka historia festiwalu
Tomorrowland to festiwal muzyczny skupiający się głównie na muzyce elektronicznej. Jego historia sięga roku 2005, kiedy to belgijscy bracia Manu oraz Michiel Beers wpadli na pomysł połączenia swoich sił wspólnie z agencją artystyczną ID & T i stworzenie festiwalu, na który co roku przybywają setki tysięcy miłośników muzyki elektronicznej, gatunków takich jak dance, house, trance, hardstyle i wszystkich pochodnych. Festiwal odbywa się w belgijskim miasteczku Boom, położonym 30 kilometrów na północ od Brukseli. C roku miasteczko to zostaje w całości oddane organizatorom tomorrowlandu i zamienione w krainę światła i dźwięku, staje się istnym rajem na ziemi za sprawą miasteczka Dreamville, w którym można rozbić namioty lub przyjechać na kemping, grillować, korzystać z atrakcji takich jak diabelski młyn, wesołe miasteczko, różnego rodzaju karuzele, salony piękności itd., no i oczywiście za sprawą muzyki, swiatowej klasy DJ-ów i producentów, którzy uświetniają swoje występy dodatkowo magicznymi, laserowymi pokazami pirotechnicznymi, a czasami nawet zdarzają się live acty. Takim szczególnym live zachwycił mnie występ Dua Lipy, która przez cały swój występ śpiewała na żywo. Fakt, że za konsoletą siedział DJ dobierając odpowiednie kawałki do klimatu seta oraz budując atmosferę całego performance'u, jednak mimo iż dua lipa wykonywała raczej radiowe piosenki znane z najpopularniejszych rozgłośni, zaśpiewała też parę perełek nigdzie nie granych, które naprawdę mnie zachwyciły i wpadły w ucho.
Co do organizacji, jest ona zrobiona na naprawdę wysokim poziomie. Pomyśleli nawet o osobach niepełnosprawnych, i zarówno do miasteczka Dreamville, jak i na teren festiwalu można wejść z psem przewodnikiem. Przywilejem są także normalne toalety, nie zaś toj toje, są także prysznice darmowe, które znajdują się pod zadaszeniem i można z nich skorzystać na polu namiotowym i przy strefie kempingowej, organizatorzy zapewniają także, że dopracowane zostało także podłoże. Brak tam schodów, wysokich krawężników, są natomiast podjazdy dla wózków inwalidzkich oraz wszędzie jest drewniany parkiet.
Koszt takiej imprezy to około 2000 zł za 3-dniowy pobyt. Za tę cenę dostajecie bilet na festiwal, który przychodzi w niesamowicie zapakowanym pudełku zwanym treasure case. Po otwarciu takiego pudełka znajdujecie w nim odpowiedni kluczyk, którym otwieracie jego dalszą część, a gdy przekręcicie zameczek, z pudełka zaczyna wydobywać się przesłodki dźwięk pozytywki, odgrywający co roku inny hymn festiwalowy.
Tu macie przykład takiej pozytywki z 2017 roku, edycji pod nazwą Amicorum Spectaculum. Polecam przewinąć do 01:08 by usłyszeć pozytywkę.
W środku zaś znajdziecie waszą przepustkę do świata tomorrowlandu, czyli bransoletkę, którą nosicie przez cały czas trwania festiwalu. To ona jest waszym biletem wstępu, to nią płacicie na terenie festiwalu, gdyż ma ona swój specjalny, unikalny numer oraz pin, który pozwala Wam doładować ją wcześniej pieniążkami. Walutą tomorrowlandu są perły, i tak w przeliczeniu, dwie perły to koszt około 1 euro. Niewykorzystane perły można z powrotem wymienić na euro i poprosić o ich zwrot na konto bankowe. Oczywiście potem tę bransoletkę możecie zostawić sobie na pamiątkę i nosić ją, uwalniając piękne wspomnienia i chwile spędzone na tomorrowlandzie.
Co do pamiątek festiwalowych, jest ich naprawdę mnóstwo. Na żadnym festiwalu nie widziałam ich aż tylu, od ręczników plażowych, przez takie typowe jak koszulki, flagi czy smycze, od plecaków, torebek, biżuterii, na którą składają się ręcznie robione przez projektantów z firmy Diamanti per tutti bransoletki, kolczyki, pierścionki i naszyjniki, ja widziałam tam nawet klapki do kąpieli, paski do spodni, otwieracze do butelek, spódniczki, sukienki, okulary przeciwsłoneczne które sama w niedługim czasie będę posiadać. Wszystko można kupić na stronie
TML Web Store.
https://store.tomorrowland.com/
Po złożeniu zamówienia, sklep wysyła jak najszybciej się da, do Polski idzie paczka zazwyczaj kurierem GLS. Miałam przyjemność dostać na urodziny dwa lata temu piękną, ręcznie wykonaną bransoletkę z tomorrowlandu, na której były różnokolorowe koraliki, metalowa blaszka, na której po jednej stronie był napis Tomorrowland, po drugiej zaś "Unite forever", było zapięcie na karabińczyk a jako dodatkowa zawieszka zwisał sobie bardzo fajny, miły w dotyku warkoczyk. Niestety, zepsuła mi się po roku codziennego noszenia jej, w trakcie ubierania się po prostu strzelił jeden ze sznurków przytrzymujących jej bazę i odpadło parę koralików, ale oczywiście to, co z niej zostało trzymam w specjalnym pudełku z gadżetami muzycznymi, a mam ich dość sporo i może kiedyś pochwalę się kolekcją, jak będziecie ciekawi, co też takiego posiadam.
Impreza co roku jest transmitowana albo na oficjalnej stronie Internetowej, albo w aplikacji mobilnej, którą można za darmo pobrać na iOs lub androida. Aplikacja jest w pełni dostępna dla czytników ekranu i przynajmniej w ubiegłych latach nie miałam z nią problemu, zobaczymy jak będzie w tym roku. Tegoroczna edycja to piętnastolecie, więc na pewno będzie inna i wyjątkowa od pozostałych. Pierwszy weekend zaplanowany jest od 19 do 21 lipca, natomiast drugi weekend od 26 do 28 lipca. Oba weekendy będą transmitowane, a impreza pokrywa się z naszym polskim sunrise festiwalem.
Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się zagościć w Belgii podczas jakiejś edycji, ale, jak zwykło się powiadać, nigdy nie mów nigdy.
Powracam po przerwie
Cześć!
Wakacje, lato w pełni, a mnie dopadła kontuzja stawu skokowego dość poważna, z której jeszcze się leczę, ale już bliżej, niż dalej do końca. A wiecie jak to jest w chorobie, nic się nie chce, a tymbardziej pisać. Przeprowadzka też idzie na przód pełną parą, więc i czasu na pisanie mało, przygotowywanie odpowiednich treści również, jednak i to powoli się stabilizuje. Oprócz tego, że za niedługo być może i praca będzie, na co mam nadzieję, to i więcej czasu mam, by wcielać w życie jakieś nowe, blogowe pomysły, stąd ten, który właśnie wpadł mi do głowy na audio poradniki, w formie krótkich podcastów, z których może kiedyś powstanie jakiś większy projekt, może jakiś tyflopodcast. Lecz narazie skupię się na takich małych, króciutkich poradnikach audio, a jednym z pierwszych, którego tematykę już mogę Wam zdradzić będzie przygotowanie przepysznej, domowej kawy mrożonej z lodami, ot tak, abyście mogli schłodzić się czymś przepysznym w te upalne dni. Poradnika tego będziecie mogli spodziewać się jakoś myślę w przyszłym tygodniu, kiedy wrócę do Warszawy, bo narazie spędzam czas w domu z rodziną i doleczam tu jeszcze ten staw skokowy. Daję Wam już teraz znać, że żyję, i mimo paru wypadków wszystko ze mną w porządku. Jest moc, jestem ja i są nowe siły i inspiracje, a za niedługo być może i jakaś nowa muzyka ode mnie będzie, gdyż mój roboczy komputer już czeka na mnie w Warszawie z niepełnym, aczkolwiek wystarczającym wyposażeniem do tego, by coś skomponować.
Narazie Was pozdrawiam i znikam pisać szkice pomysłów na poradniki oraz szkolić się z obsługi reapera.
Julia.
Witajcie! Dla zainteresowanych chciałabym tylko poinformować, gdzie możecie śledzić moje blogi, jeśli projekt Elten zostanie tymczasowo wstrzymany. Otóż, blog bardziej oficjalny, na którym znajduje się moja muzyka, recenzje kosmetyków oraz w większości wszystko to, co znajdowało się tu na eltenie, można śledzić pod adresem:
https://yuliamusic.wordpress.com
Natomiast blog mniej oficjalny, na którym od jakiegoś czasu prowadzę także mały pamiętnik i opisuję ciekawe zdarzenia ze swojego życia, można znaleźć pod adresem:
https://yuliamusic.blogspot.com/
Bardzo serdecznie zapraszam, i mam nadzieję spotkać się na obu blogach z Wami wszystkimi. Jesteście moją siłą i motywacją do pisania. To właśnie dzięki Wam rozwija się jedna z moich wielu pasji i zainteresowań i mam nadzieję, że choć w lekkim stopniu przygotowywane przeze mnie treści okazały się dla Was ciekawe. Dziękuję jeszcze raz!
Pozdrawiam i życzę miłego dnia, wasza Julia!
Co tam dziś u mnie?
Jakoś tak się znów złożyło, że melduję się u Was z pracy. Co tam dziś u mnie? Dzień dość fajny, ale minusem jest to, że obudziłam się jakoś po piątej i od tej godziny nie śpię, więc teraz chce mi się spać przeokropnie. Byłam z siostrą na zakupach i kupiłam sobie do przetestowania batonik Anny Lewandowskiej o smaku maliny i kakao. Jeśli to mi posmakuje, będę kupować sobie do pracy i na wyjazdy do Krakowa na korepetycje z matmy. Zaczęłam interesować się takimi przekąskami i dużo sobie dziś o nich czytałam. Mam batona tu ze sobą w pracy, ale jestem jeszcze pełna po obiedzie więc chyba sobie zjem jak wrócę do domku.
Jutro jestem umówiona na kolejną partię zakupów, i przy okazji chcę mojemu kochanemu pieseczkowi kupić zabawkę, bo wszystkie jakie miała przegryzła. Mam szansę uczestniczyć w zajęciach z hipoterapii, które odbywają się w ramach projektu aktywizacji zawodowej, w którym uczestniczyłam, lecz niestety te zajęcia są akurat wtedy, kiedy ja jestem w Krakowie na korepetycjach, więc niestety, ale nie mogę sobie na takie coś pozwolić. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a matura w tym przypadku jest dla mnie rzeczą jak narazie najważniejszą. Czekam już na moment, kiedy z czystym sumieniem będę mogła powiedzieć sobie i bliskim, że jestem studentką pierwszego roku filologii angielskiej na uniwersytecie wrocławskim. Cóż, niby mówią, że do trzech razy sztuka, a to jest już moje trzecie podejście do egzaminu maturalnego z samej matematyki. Miejmy nadzieję, że tym razem mi się powiedzie, a wyniki matury odczytam sobie będąc w Gdyni na Opener Festival 2019!