Month: October 2019
Witajcie. Jak wiecie z poprzednich wpisów, podjęłam pracę, a że pracuję raczej na popołudniowe zmiany przynajmniej na razie, to w porze obiadowej zazwyczaj jestem w metrze lub innym środku komunikacji miejskiej, udając się na miejsce pracy. Co zatem z regularnym jedzeniem posiłków? A no to, że czasem, gdy mam czas przyrządzę sobie jakiś ciepły posiłek, a czasem, gdy po prostu tego czasu brak, zamawiam catering pudełkowy, ale tu pojawia się pytanie, w co zapakować posiłek? Jak dowieźć go do pracy bez ryzyka wylania czegokolwiek albo utraty świeżości produktów? Do pracy jadę prawie dwie godziny, a nauczona doświadczeniem nie wożę do pracy posiłków w dostarczanych pudełkach, gdyż są one nieszczelne i ostatnio prawie musiałam prać plecak, gdyż wylał mi się prawie cały sos. Postanowiłam więc, że przyjrzę się pojemnikom na żywność, a ten wpis dedykuję osobom, które również zastanawiają się nad wyborem takiego pojemnika.
Szczelność, główny temat i bolączka przy wyborze lunchboxa
Nie każde dostępne pudełka na rynku są tak szczelne, jak podaje producent. Niektóre, te wątpliwe jakościowo mogą się nawet otworzyć w trakcie transportu i narobić nam wiele szkód. Raczej chcielibyśmy tego uniknąć, dlatego sięgajmy po te droższe, wolne od PBA, gotowe na kontakt z żywnością pojemniki. Jest wiele kształtów do wyboru, dlatego polecam kupować je raczej w sklepie stacjonarnym, by móc dotknąć sobie i sprawdzić, czy dany pojemnik będzie nam odpowiadał i pasował. Ja w tej chwili wożę obiady do pracy w pudełku z dwoma przegródkami, z dołączonym w zestawie plastikowym widelcem. Jak na razie szczelnością mnie nie zawiódł, jedyna jego wada jest taka, że widelec jest bardzo łamliwy i trzeba uważać, by go nie złamać na jakimś twardszym kawałku mięsa. Są też takie pojemniki, z którymi dostarczane są sztućce hybrydowe, czyli naprzykład nożowidelec lub łyżkowidelec, czego jeszcze nie miałam okazji testować ale słyszałam, że użytkowanie takowych raczej wygodne nie jest. Co do śniadaniówek, komuś mogłoby się wydawać dziwne, ale pojemnik z pepco za 5 zł sprawdza się i to naprawdę dobrze, zamknięcie pokrywy ma na specjalne cztery zatrzaski, więc samo się nie otworzy, no chyba, że któryś zatrzask siłą wyłamiemy, lub wyłamie się sam pod wpływem częstego otwierania i zamykania pudełka. Bez problemu taki pojemnik po użyciu można przywieźć do domu i umyć w zmywarce, nie spotkałam się jeszcze z przypadkiem, by jakikolwiek pojemnik mi się zepsół lub uszkodził po takim myciu. Jeżeli podgrzewacie jedzenie poza domem, dysponujecie w miejscu pracy lub gdziekolwiek indziej kuchenką mikrofalową, kupujcie takie, które z powodzeniem można do tej kuchenki wsadzić. Są też takie elektrycznie podgrzewane lunchboxy, które podłącza się do gniazdka sieciowego i one same grzeją posiłek, jednak pewnie cena nie jest fajna, a i sam fakt, że wieziecie ze sobą sprzęt gdzieś, gdzie nie ma dostępu do elektryczności nie zachęca do testowania czegoś takiego. Jeśli wozicie zupy, polecam termosy obiadowe lub pojemniki na zupy, okrągłe, ze specjalnym wieczkiem, które termicznie zamyka pojemnik, by taka zupa nam się nie wylała. Istnieją również takie piętrowe pojemniki spinane gumką, dzięki którym możecie zabrać ze sobą cały zestaw obiadowy składający się z zupy, drugiego dania oraz deseru, ale nie testowałam, więc się nie wypowiem.
Jeśli chodzi o dostępność, wybierajcie takie pudełka, które będą dla was wygodne. Ja na przykład bardzo lubię pojemniki w kształcie kostki, wysokie, gdyż wiem, że mogę bez przeszkód jeść i robić coś innego, nie brudząc siebie i przy okazji nic wokół.
A wy, jakie macie doświadczenia z pudełkami? Korzystacie z nich na co dzień będąc poza domem, czy raczej nie? Ja w dniu dzisiejszym będę robić test jednego z właśnie takich wyższych pudełek, biorąc obiad do pracy, więc dam znać co i jak w komentarzach.
Serdecznie pozdrawiam,
Julia
Dzień dobry, drodzy czytelnicy.
Piszę po dość długiej nieobecności, spowodowanej zmianami, które zaszły, i nadal zachodzą w moim życiu – przeprowadzka, nowe miasto, nowa praca, znajomości, nauka życia na tak zwanym swoim. Ale jestem, nie zapominam o Was i wiem, że mogę poświęcić znów czas na prowadzenie bloga, mam nadzieję, systematyczniejsze i regularne. Jestem pewna, że czekaliście i że na pewno poczytacie coś ciekawego. ale zacznijmy od początku.
Od miesiąca pracuję, praca jest wspaniała. Jestem realizatorem nagrań i montażystką w storyboxie, wydawnictwie książkowym. Nagrywam audiobooki z lektorami, a potem przygotowuję je do opublikowania. Podoba mi sie ta praca, ekipa jaką mam, choć są pewne trudności, bo do pracy dojeżdżam codziennie prawie 2 godziny w jedną, i 2 godziny w drugą stronę i czasami jestem potwornie zmęczona po takim dniu, ale jest dobrze i bardzo pozytywnie. Do pracy albo robię sobie posiłki i przygotowuję przekąski, albo korzystam z dobrodziejstw firm cateringowych specjalizujących się w dietach pudełkowych, ale o tym opowiem trochę szerzej w kolejnych wpisach, opowiadając jakie diety już testowałam. Poruszając się codziennie po Warszawie poznaję naprawdę ciekawych ludzi, słyszę mnóstwo różnych historii, inspirujących i motywujących do działania. Miło jest również opowiadać ludziom o sobie i słyszeć od niektórych, że jestem inspiracją. Czuję, że zaszły we mnie jakieś zmiany, stałam się osobą jeszcze bardziej otwartą, niż byłam do tej pory. Cieszę się, że dokonują się takie zmiany i mam nadzieję, że uczynią mnie jeszcze lepszą osobą każdego dnia. A teraz pozdrawiam Was cieplutko i do zobaczenia w następnych wpisach.